środa, 8 lipca 2015

PROGRAM MOJE NOWE MIEJSCE NA ZIEMI. „OKIEM ŻONY CZ. I”


        Uwielbiam to! Słońce przygrzewa, zapach kwiatów i porannej kawy, nogi wyciągnięte na leżaku, świergot ptaków - uwielbiam ten dzwięk ;)…. Mamo!!!, Ptaki ćwierkają coraz głośniej; Maaaammoo!!!
Co się stało? Błogi sen minął.
Mamo! Krzysiek znowu trzyma rzeczy na mojej szafce, i Szarik chce siusiu i trzeba go wyprowadzić, a winda nie działa i nie chce mi się iść z 8 piętra!!!
Oż matko jest 6 rano!!!
Dzień jak co dzień, sąsiedzi właśnie zaczynają poranną awanturę w której bezwiednie uczestniczę, jak co dzień. Muszę biec z psem, a zaraz potem przygotować śniadanie dla 4 osób w kuchni małej jak skrytka na miotły, jak co dzień. I jeszcze mąż woła, że znowu cieknie woda ze spłuczki.
Dobrze, że zaraz weekend.
Jedziemy spędzić go u znajomych. Mieszkają od miesiąca w szeregówcu pod Poznaniem. Strasznie są zadowoleni i zapraszają wszystkich na grilla, żeby się pochwalić nowym nabytkiem. Ale oni zawsze mieli skłonności do przesady. Na pewno nie powiedzą, że mieszkają daleko od cywilizacji, nie ma ani sklepu ani szkoły, wszędzie daleko i jeszcze kogut pieje o 5 rano. Nigdy by się nie przyznali że przeprowadzka na przedmieścia to błąd.
Wyruszamy zaraz po śniadaniu. Nastroje takie sobie. Pies piszczy bo nikomu nie chciało się wyjść na dłuższy spacer. Powiedzmy sobie szczerze, że nie za bardzo jest gdzie. Kuba smutny, bo znowu ktoś mu przebił opony w rowerze. A mąż marudzi, ze pobrudzi sobie samochód na tej wiosce i pewnie dobrze się skończy jak nam go nie ukradną.
Już ma się rozkręcić samochodowa awantura gdy okazuje się, że jesteśmy na miejscu. Zaskoczenie! To aż tak blisko? Nawigacja się nie pomyliła? 20 minut jazdy i jesteśmy u celu, to nawet krócej niż moja droga do pracy w porannych korkach lub nie daj boże w zatłoczonym tramwaju.
Kurcze…… Gdzie ta wieś??! Mijamy nową szkolę i mały ryneczek z wieloma sklepikami, obok nowa stacja benzynowa i Lidl. Humor mi się poprawia. Zatrzymajmy się-proszę męża. Kupimy Joasi kwiaty do nowego gniazdka. Bez problemu parkujemy pod lokalnym sklepikiem.
Dzieci od razu zauważają nowoczesny!!! plac zabaw i szybko biegną z psem pobawić się chwilę.
Oczywiście zaczynam się niepokoić bo przecież Joasia z rodziną na nas czekają, a chłopcy jak zwykle nieposłuszni. Moje obawy okazują się bezzasadne. Krzyś zaraz przybiega i mówi że na placu spotkali Anię i Jasia-dzieci Joasi. Mają pobawić się tu razem a potem wrócą sami do domu, który jest trzy minuty drogi stąd. Niesamowite.
Joasia czeka już na nas przed domem. A dom okazuje się kompaktowym szeregowcem z ogrodem. Obok sąsiedzi życzliwie wymieniają uprzejmości.
Wchodzimy do środka, gdzie zaskakuje mnie widok ogromnej kuchni z jadalnią! A mój mąż nie może przestać wpatrywać się w przestronny salon z kominkiem i ogromnym telewizorem. Joasia woła mnie na taras. I w tym momencie „odpływam”. Piękny ogród z huśtawką i piaskownicą. Taras, a na nim przygotowane miejsce z grillem. Ratanowe meble i oczekujący na mnie fotel, a na stoliczku kawa! Zakochałam się. Nie chcę stąd wyjeżdżać.
Zamieszkaj na przedmieściach Poznania, zmień swoje życie, zadzwoń do nas. Nowie miejsce do życia jest w zasięgu twojej ręki …..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz